Noszą ubrania w rozmiarze większym niż 16, ale jak to kobiety, kochają modę. Nie ukrywają się, lecz wręcz przeciwnie – coraz częściej pojawiają się na pokazach mody i w mediach głównego nurtu. Blogerki plus-size w USA mają coraz więcej do powiedzenia.
Gabi Gregg wystąpiła w porannym magazynie „The Today Show” nadawanym w NBC, z kolei Nicolette Mason doczekała się własnej kolumny w „Marie Claire”. Na jej łamach opisuje o życiu dużej dziewczyny w świecie chudych. Obie kobiety są głosem dziewczyn o pełniejszych kształtach, spotykających się z negatywnym nastawieniem do nich opinii publicznej.
Co założyć do pracy, na siłownię i wieczorne wyjście – te pytania zadają sobie czytelniczki blogów wyżej wspomnianych autorek. Za cel postawiły one udowodnić, że można być modnym niezależnie od rozmiaru. Dla puszystych kobiet to pociecha i inspiracja, dla sprzedawców odzieży – sygnał, że czują się przez nich pominięte i wypadałoby to zmienić.
Według badań opublikowanych w „Journal of Consumer Reach” blogerki plus-size w ciągu ostatniej dekady zdążyły utworzyć w sieci własną platformę, a także odnotować swoją obecność w mediach głównego nurtu. Spotkały się one z reakcją sprzedawców detalicznych, ale niestety – zdecydowanie mniejszą od oczekiwanej.
Niedobór ubrań w większych rozmiarach wynika po części z ogólnej niechęci do ludzi otyłych i ich napiętnowania. Sklepy sporadycznie wprowadzają linie plus-size, zapominają jednak o ich promocji. Niedostateczny popyt na ubrania tłumaczą brakiem zapotrzebowania. Do produkcji odzieży plus-size zniechęca ich ponadto wyższy koszt związany z wykorzystaniem większej ilości materiału oraz odejściem od standaryzacji.
Naprzeciw potrzebom kobiet w rozmiarze plus-size wyszła m.in. polska marka Papillon. - Kobieta w rozmiarze 46 może wyglądać tak samo dobrze jak inna w tym samym ciuchu w rozmiarze 36. My nie boimy się dopasowanych fasonów, ostrych kolorów i śmiałych połączeń tkanin - mówili w wywiadzie dla LuxLux.pl Anna Mróz i Przemek Gibaszewski.
- Utarło się, że puszyste panie wyszczupla czerń, należy zakrywać biodra tunikami, a odcięte pod biustem sukienki ukryją brzuszek. To takie myślenie z lamusa, które w rezultacie doprowadza do tego, że w kolekcjach plus-size jest zawsze to samo w buro-szarych kolorach – opowiadali twórcy marki Papillon.
Blogerki plus-size działają oczywiście nie tylko w USA, Kanadzie czy zachodniej Europie, ale także w Polsce. Jedną z nich jest Luiza Trzcińska, czyli LuLu. Mimo rozmiaru 52/54 z odwagą nosi ubrania kolorowe, z uśmiechem prowadzi videobloga, w planach ma zaprojektowanie kolekcji odzieży dla kobiet plus-size.
Odzież damska w większym rozmiarze w Polsce jest niestety rzadkością. Jak twierdzą blogerki zza oceanu, w przemyśle modowym kwitnie niezależny rynek odzieży plus size. Powstają nowe marki, niektóre brandy, jak. np. Jessica Simpson Collection, tworzą linie ubrań dla kobiet o pełnych kształtach.
Wciąż oczekiwana jest jednak szersza oferta głównych sprzedawców detalicznych. Ich reakcja jest powolna, a kobiety plus-size wciąż są ofiarą standaryzacji rozmiarów odzieży. Czy zmieni się to dopiero za kolejne 10 lat?
MM