Jednym z najważniejszych punktów programu podróżującego Chińczyka są zakupy. I to zakupy nie byle jakie. Marki takie jak Louis Vuitton, Ralph Lauren czy Gucci nie ukrywają, że turyści z Państwa Środka reperują ich nadszarpnięte kryzysem budżety.
Bruno Pavlovsky z Chanel przyznaje, że Chiny są wśród pięciu najważniejszych dla marki narodowości, a Joshua Schulman z Jimmy Choo opowiada, jak z londyńskich, paryskich i mediolańskich butików błyskawicznie znikają najmniejsze rozmiary butów kupowane przez modne i świadome mody Chinki.
Chińscy turyści wydają podczas podróży zdecydowanie więcej pieniędzy niż Amerykanie, Europejczycy i Japończycy. Oszczędzają na wydatkach związanych z hotelem i wyżywieniem, coraz więcej wydając na dobra luksusowe i szeroko rozumiane pamiątki.
Chiński Instytut Turystyki podaje, że w zeszłym roku Chińczycy odbyli 47 milionów wycieczek zagranicznych, na których wydali 42 miliardy dolarów (z czego 17 miliardów w Hong Kongu). Obok powszechnie rozpoznawalnej klasyki (torebki Louis Vuitton), turyści coraz chętniej kupują kolekcje nieco bardziej „niszowych” marek: Lanvin, Givenchy, Celine, Rick Owens, Alexander McQueen. Lubią podróżować w grupie, większość z nich wie czego chce, kupują szybko i płacą gotówką.
Ekskluzywne domy handlowe w Wielkiej Brytanii, Włoszech i Francji zanotowały ogromny wzrost obecności chińskich kupujących (odpowiednio 125%, 217%, 243%). Obsługa najpopularniejszych butików w tych krajach płynnie mówi nie tylko po chińsku, ale i po kantońsku, mandaryńsku czy szanghajsku.
Źródło: WWD
AW