Brak powodzenia u płci przeciwnej to zasługa mojego krzywego nosa - taką tezę stawiają niektórzy pacjenci chirurgów plastycznych. Do lekarza zmierzają z nadzieją, że jego pomoc poprawi im nastrój, a w efekcie - podniesie samoocenę.
Liczba zabiegów nieinwazyjnych od 2000 roku powiększyła się dwukrotnie. To sprawiło, że osoby poddające się im trafiły pod lupę psychologów. Badania na temat obrazu ciała i poczucia własnej wartości prowadzi m.in. Tilmann von Soest z Oslo. Ankiety przeprowadzane wśród pacjentów pokazują, że z gabinetów wychodzą oni zadowoleni, ale wcale nie zauważyli wielkich zmian w swoim poczuciu własnej wartości.
Większość badanych, gdy zapytano ich o to dwa lata po operacji, zapowiedziało, że podda się zabiegowi bądź zabiegom ponownie. To wyjaśnia, dlaczego zdaniem psychologów medycyna estetyczna poprawia samoocenę tylko na jakiś czas, a jedyną korzyścią operacji jest właściwie zadowolenie ze zmian w wyglądzie.
Lekarze, przyjmując kolejnych pacjentów, muszą być bardzo czujni. Wiele osób chcących się poddać operacjom plastycznym bierze leki antydepresyjne. Uważają, że chirurgia plastyczna rozwiąże ich problemy. W rzeczywistości jednak zabiegi sprawiają, że ludzie czują się atrakcyjniejsi fizycznie, ale nie podnoszą ich samooceny.
Zbytnie zaufanie do osiągnięć chirurgii plastycznej prowadzić może do rozczarowań. Zadowolenie może trwać, a szczęście - niekoniecznie. Po pewnym czasie zauważa się, że operacje zmieniają wygląd, a nie życie. Stąd krótka droga do popadania w uzależnienie, które kończy się czasem nieudanymi zabiegami (czytaj: Nieudane operacje plastyczne. Winni chirurdzy czy pacjenci?)
MM