Podczas gdy na świecie dyskutuje się o wadach i zaletach obecności ojca dziecka przy porodzie, w szpitalu w Bristolu jednej z młodych matek podczas rozwiązywania ciąży towarzyszył labrador. Czy porodówka to dobre miejsce dla psa? (zobacz też: Top 10: małe pieski)
Władze szpitala przystały na pisemną prośbę właściciela czworonoga, podkreślającego, że to pies zdrowy, higieniczny, przebadany. Wskazał on na jego właściwości terapeutyczne, choć pracowników i pacjentów oddziału położniczego to nie przekonało. - Czy teraz rodzące kobiety będą w sali porodowej oczekiwały psa zamiast męża? - zaczęli się zastanawiać.
Barney, który „uspokajał” swoją rodzącą panią, ma certyfikat psa-terapeuty. Dyrekcja szpitala została zapewniona o dobrych wynikach badań, stabilnym zachowaniu i temperamencie niezagrażającym personelowi. Labrador pojawił się więc w szpitalu nie jako domowe zwierzątko, ale czworonożny terapeuta. Mimo to decyzja władz szpitala postrzegana jest jako balansująca na granicy absurdu.
Sami pacjenci pojawienie się w ich otoczeniu psa uznali za niehigieniczne. W obronie tego procederu stanęli specjaliści od zakażeń, twierdząc, że zadbany pies nosi mniej zarazków niż nam się wydaje. Pojawiły się nawet głosy, że kobieta nie musi rodzić w sterylnych warunkach. Nikt nie kwestionuje natomiast dogoterapii jako terapię, zwłaszcza wiedząc, że poród często jest traumatycznym przeżyciem.
Zdania na temat akcji z Barneyem w bristolskim szpitalu są mocno podzielone. Oficjalnie większość mówi psom na porodówkach „nie”. Nie brakuje jednak osób, którym idea przypadła do gustu. A wy jak myślicie – czy na obecność psa na porodówce powinno się zezwalać?
MM