Nie należę do szerokiego grona wielbicieli talentu Łukasza Jemioła. Śledzę, oglądam i doszukuję się kunsztu, estetycznego wyrafinowania i stylistycznej dojrzałości, o których rozpisuje się modowa branża. Próbuję pojąć za co kobiety tak Jemioła uwielbiają i jak to się stało, że jego nazwisko pojawia się w kontekście takich nazwisk jak Galliano czy Lagerfeld. I nic. Obejrzana w Łodzi podczas FashionPhilosophy Fashion Week Poland kolekcja na sezon wiosna – lato 2011 nie zrobiła na mnie wrażenia.
To ładne sukienki. Przyznaję. Kobiece, dla sensualnych kobiet, jak mawia ich autor, ze świetnych tkanin (jedwab, kaszmir, bawełna, wełna). Szarości stylowo komponują się z wprowadzanymi od czasu do czasu mocniejszymi akcentami barwnymi. Drapowania co prawda właściwie te same, co w zeszłym sezonie, ciężko tu o większe innowacje, ale skoro się podoba, czemu nie być nudnie konsekwentnym. Moda w Polsce zaskakuje sporadycznie, nie jestem więc wybredna.
Kłopot w tym, że nitki się snują na potęgę, ramiączka opadają, psując całą kreację, topy zsuwają się z biustu, klapy trzeba przytrzymywać, żeby były tak, jak projektant sobie wymyślił. Detale, które sprawiają, że zakładki wydają się nagle bardzo przypadkowe, przeszycia niedbałe, dekolty „rozjechane”. Do tego miejscami bardzo widoczne zagniecenia (przed pokazem warto używać żelazka).
Nonszalancja jest w modzie niezwykle pożądana. Osobiście jestem jej wielką fanką. Kłopot w tym, że nonszalancja to wyższa szkoła jazdy. Jeśli dobrze się tej jazdy nie opanuje, popada się w mało estetyczną, przypadkową niedbałość, a tej wspominani na wstępie Galliano i Lagerfeld nigdy by nie zaproponowali.
Dziękujemy firmie Modern Form za pomoc w produkcji relacji z Fashion Week Poland.
Zdjęcia: Marcin Głowacki
AW