Publiczne przeżywanie ciąży może drażnić, niekiedy szkodzić, a także – być pretekstem do zabawy. Jednym z przejawów traktowania ciąży jako rozrywki jest nowy trend, który opanował Stany Zjednoczone: imprezy USG. Jak wygląda jej przebieg?
Do przybycia ultrasonografu całkiem zwyczajnie. Najbliżsi przyjaciele i rodzina, napoje i przekąski na zwykłej domówce. Tu jednak catering nabiera nowego znaczenia. Do domu dostarczane jest nie tylko jedzenie, ale poza kelnerami dociera także osoba obsługująca USG. Nagle w centrum zainteresowania jest ekran, a na nim – dziecko w łonie matki.
USG służy jednak diagnostyce, a nie rozrywce, niewykluczone są więc niemiłe niespodzianki. Z pewnością nie byłoby nikomu do śmiechu, gdyby na rodzinnym spotkaniu, w otoczeniu przyjaciół, okazało się, że serce dziecka nie bije. Badanie wykonuje się w celu wykluczenia chorób, a nie ustalenia płci.
Możliwe jest też, i tak zdarzało się w USA, że nowiną okazuje się nie płeć dziecka, a dzieci. Gdy przyszli rodzice dowiadują się, że spodziewają się bliźniaków, wtedy z zachowania zimnej krwi, albo chociaż jako takiego spokoju, nici.
Oczywiście nie można zakładać najgorszego. Większość takich imprez kończył się wielkim „oooł”. Rodzina zaczyna debatować, po kim maluch ma nos i budowę kości policzkowych, później planować, co kupić w prezencie. Do czasu narodzin, kiedy i tak chłopiec może okazać się dziewczynką lub dziewczynka chłopcem.
Impreza z USG jako punktem kulminacyjnym jest pomysłem dla kogoś, kto chce dzielić się z innymi osobami wszelkimi emocjami towarzyszącymi ciąży. Tych jak wiadomo nie brakuje, gdy na jaw wychodzi płeć dziecka.
Choć część lekarzy sprzeciwia się nowemu trendowi, a temu wcale się nie dziwimy, inni nie widzą przeciwwskazań. Specjaliści za użyczenie i obsługę USG na domowej imprezie inkasują od 100 do 350 dolarów.
MM