Detaliści przemawiają językiem mody zamiast wynikami sprzedaży? Na to wygląda. Jak twierdzi na łamach „Business Insidera” Margaret Bogenrief z ACM Partners, firmy zajmującej się m.in. zarządzaniem kryzysowym w butikach, kobiety plus size to niemal 16 mld dolarów przychodów detalicznych. Wniosek? Detaliści ignorują je zbyt długo, a wyjście naprzeciw kobietom puszystym jest sposobem na poprawienie wyników finansowych.
Ostatnia impreza poświęcona właśnie modzie plus size, o której pisaliśmy TU, pokazuje, że transformacja trwa. Zmiany zapoczątkowane przez blogerki (zarówno te jedynie piszące o modzie dla puszystych, jak i organizujących pokazy i spotkania) to jednak dopiero początek długiej drogi. Rewolucja w mediach społecznościowych nie wystarczy.
Sporo grzechów na swoim sumieniu mają nie tylko producenci, ale także sprzedawcy, którzy wobec klientek w rozmiarze 40 i większym zachowują się niegrzecznie.
Naturalnym następstwem rewolucji w mediach społecznościowych powinna być rewolucja w całej branży mody – daje do zrozumienia w swoim komentarzu Margaret Bogenrief. Tymczasem blogerzy plus size, bardziej kształtne konsumentki i firmy z odzieżą w większych rozmiarach tworzą swój własny świat, stanowiący na rynku coś wyobcowanego. Projektanci traktują swoje kolekcje jako część snobistycznego życia. Krytycy z czołowych magazynów obstają z kolei przy promowaniu mody dla szczupłych.
Efektem trwającej rewolucji powinna być konsolidacja, w której marki z modą plus size i odzież od projektantów nie znajdowałyby się na dwóch różnych biegunach, a zaniedbane segmenty zostałyby zapełnione. Ale nie wymagajmy, by nastąpiło to w najbliższych miesiącach. Dopóki szczupła Lara Stone będzie symbolem walki z chudością, o prawdziwej rewolucji w magazynach mody nie może być mowy
MM