Zdrowsza i bardziej naturalna – takimi argumentami od lat przekonuje się do kupowania soli morskiej. Jako produkt droższy od soli kuchennej traktowany jest jako coś bardziej wartościowego.
Jednak po badaniach opublikowanych w „Journal of Hypertension”, sugerujących, że obniżenie spożycia soli nie ma jednak wpływu na zmniejszenie ryzyka zawału serca czy udaru mózgu, pojawiły się wątpliwości. Sól szkodzi czy nie szkodzi, lepsza jest kamienna czy morska, jaki udział w tym wszystkim mają dietetycy, a jaki marketingowcy?
Zagadnienie poruszył m.in. Mark Kurlansky - autor książki „Dzieje soli”. Znawca tematu upatruje w popularności soli morskiej działań marketingowców. Obie sole są naturalne, nie różnią się właściwości zdrowotnymi, a jedynie smakiem. Tymczasem sprzedawcy nadal przekonują, że sól kuchenną warto wymienić na morską, bo to ograniczać ma spożycie sodu. Niestety, granulki soli morskiej są często większe i przyprawianie nią potrawy może więc zwiększyć zawartość sodu.
Sól morska sprzedawana w sklepach okazuje się być ponadto jedynie chlorkiem sodu. Właściwa zawiera także magnez, wapń, potas i inne mikroelementy, są ich jednak tak śladowe ilości, że nie mają wpływu na zdrowie. Co więcej, sól kuchenna często jest jodowana, ma więc udział w profilaktyce niedoczynności tarczycy.
Soli morskiej przypisuje się m.in. właściwości zdrowotne diety śródziemnomorskiej, w której jest ona stosowana. W rzeczywistości pewniejszym można być tego, że nie jest ona mniej zdrowa od kuchennej. Jeśli komuś nie przeszkadza płacić za sól więcej – wolny wybór. Zawsze lepiej kupić najdroższą sól morską niż tanią drogową.
MM