Najpierw był szał na zmianę kształtu oczu, później na korektę nosa, obecnie - na łamanie szczęki. Młode obywatelki Korei Południowej znalazły w sobie kolejny wymagający poprawy mankament - niewłaściwy kształt podbródka.
W Korei Południowej, przodującej pod względem częstości wykonywania operacji plastycznych, na topie jest twarz w kształcie litery V, czyli innymi słowy - spiczasty podbródek, jakim chwalą się bohaterowie bajek i gwiazdy k-popu. Uzyskanie takiego kształtu nie jest jednak tak proste i bezpieczne, jak choćby botoks.
Operacja szczęki przeprowadzana jest w znieczuleniu ogólnym. Po wykonaniu nacięcia nastawia się szczękę w taki sposób, by kszałt podróbka odpowiadał wymaganiom pacjentki. Jest to bolesne i długotrwałe. Efekty zabiegu widoczne są tak naprawdę po sześciu miesiącach. Dopiero wtedy znika opuchlizna.
Pół roku po zabiegu nie dla każdej pacjentki jest jednak szczęśliwym okresem. Łamanie szczęki jest zabiegiem inwazyjnym i bardzo ryzykownym. Jej wykonanie oznacza w końcu zmianę struktury kości twarzy. Operacja kończy się czasami odrętwieniem szczęki, jej paraliżem lub nawet śmiercią pacjentki.
Atakowane wyznaniami idolek, billboardami na stacjach metra i stronami internetowymi Koreanki nie zastanawiają się nad skutkami operacji plastycznch. Zabiegi traktują jak wizytę u fryzjera, szybko przystępując od słów do czynów. Nic dziwnego więc, że w Seulu wzrosła też liczba skarg na nieudane operacje - z 29 w roku 2010 do 89 w roku ubiegłym.
Czytaj też: Wybory miss niczym konkurs klonów?
Czytaj też: Fałszywy aparat ortodontyczny symbolem zamożności
MM