Gwiazdy prosto z porodówek trafiają na salony - można by rzec, patrząc na Victorię Beckham czy Heidi Klum. Młode matki zastanawiają się, jak one to robią? Odpowiedź brzmi: trenują z pomocą specjalistów. Po osiągnięciu efektów trafiają z kolei do grona hollywoodzkich super mam.
Ostatnio zaczęto określać je „momshells”, co dosłownie można odebrać jako bombowe mamuśki. Miesiąc po porodzie wyglądają bombowo, paradują w bikini na plaży, pojawiają się na wybiegach mody. Trend nie taki nowy, ale coraz głośniejszy. Trenerzy pracujący z młodymi matkami i lekarze ostrzegają: obsesyjna dbałość o sylwetkę odbiera radość z macierzyństwa.
Gwiazdy trenujące choćby z Tracy Anderson (np. Gwyneth Paltrow) do swojej wagi sprzed ciąży wracają szybko. Trafiają na okładki magazynów, świat obiega więc informacja, że poród to nie powód, by chodzić z nadwagą przez kilka miesięcy. Dla młodych matek to cios.
Tim Weeks, dawniej trener olimpijski, a obecnie osobisty trener pracujący z kobietami, uspokaja: poród, nawet naturalny, jest jak poważna operacja, po której należy się okres odpoczynku. Od czego i kiedy zatem zacząć?
Dobrym rozwiązaniem jest aktywność, która pozwala nie tylko odzyskać sylwetkę, ale i równowagę psychiczną. Osiem tygodni po porodzie dobrze jest znaleźć czas na jogę i pływanie. Przez sześć tygodni od przyjścia dziecka na świat jedynym ćwiczeniem powinny być spokojne spacery.
Wtóruje mu ginekolog Michael Dooley, który twierdzi, że nie da się odzyskać kontroli nad własnym życiem bezpośrednio po porodzie. Ciało na całkowity powrót do formy potrzebuje około roku.
Wniosek nasuwa się sam: matki-celebrytki może i poprawiają sobie nastrój, odzyskując formę w tempie błyskawicy, ale w ich przypadku równowaga psychiczna nie idzie w parze ze zdrowiem fizycznym.
Zajęcia aerobowe, rezygnacja z węglowodanów, picie dużej ilości wody i inne sztuczki służące zrzuceniu kilogramów po porodzie kosztują „momshells” setki tysięcy dolarów.
MM