Fotografia ślubna, bardziej niż inna, podatna jest na nowe trendy. Coraz mniej zadziwiają sesje poranne czy buduarowe (Zobacz też: Trend ślubny: sesja buduarowa). W ich miejsce wchodzą nowsze pomysły, które dopiero zyskują fanów. Dzieje się tak między innymi dzięki temu, że sesje często realizuje się innego dnia niż ślub.
- Atutem tego rozwiązania jest nieograniczona ilość czasu, jaką możemy poświecić i być całkowicie wolnym od stresu, że za chwilę ślub i musimy się spieszyć – mówił w wywiadzie dla LuxLux.pl fotograf Piotr Grzybowski. Zalet późniejszej sesji jest więcej – to także większe możliwości, sprzyjające bardziej kreatywnym fotografiom.
Ostatnim hitem w fotografii są sesje trash the dress, podczas których w imię sztuki zniszczeniu ulegają suknie ślubne. To nie byłoby możliwe ani na weselu, ani tym bardziej przed ceremonią. Fanów takich sesji od kilku miesięcy przybywa na całym świecie, głównie w USA, Kanadzie czy Holandii.
W sesjach trash the dress uczestniczą także mężczyźni, jednak to panna młoda, zwykle w zjawiskowej sukni, znajduje się w centrum uwagi. Taka sesja to rodzaj dekonstrukcji sztuki, która pokazuje kontrast między otoczeniem a pięknym strojem, który lada moment ma ulec (lub już uległ) zniszczeniu.
Takie sesje przebiegają według opracowanego scenariusza. Zniszczonej sukni nie da się często naprawić, by zrobić kolejne, lepsze zdjęcie. Tym bardziej, że tłem dla sesji trash the dress są plaże, ulice, wysypiska śmieci, opuszczone domy, pola czy dachy budynków. Suknie niszczą się tam nie tylko przez zabrudzenie. Do sesji wykorzystuje się farby, czerwone wino lub nawet ogień.
Trash the dress to z pewnością genialna alternatywa dla nudnej sesji portretowej. Jej efekty są zwykle na tyle zjawiskowe, że śmiało mogą dekorować najbardziej wykwintny salon. Sesja jest też rodzajem deklaracji, że ślub za nami i suknia nie będzie nam już potrzebna.
MM