Jazda reklamowa Jennifer Lopez Fiatem 500 skończyła się całą listą problemów. Włoski koncern do promocji samochodu zaangażował Jenny from the Block. Pomysł wydawał się świetny. Skutki są niestety kłopotliwe.
Pierwsza afera dotyczyła miejsca reklamowej akcji. Lopez przemierza Fiatem ulice nowojorskiego Bronxu i opowiada jak ważna to dla niej okolica: „to mój świat, to miejsce mnie inspiruje, czyni mnie silniejszą, uczy myśleć szybciej” i dalej w tym tonie. Kłopot w tym, że tak ważne dla J. Lo ulice okazały się być ulicami Los Angeles. Piosenkarka spot nakręciła w słonecznej Kalifornii, a całość jest sprytną mistyfikacją. „Kilku” wyznawców lokalnego, nowojorskiego patriotyzmu i fanów gwiazdy poczuło się urażonych. Wszak uczuciami rdzennych mieszkańców Bronxu lepiej nie pogrywać.
Kolejna sprawa dotycząca współpracy na linii Lopez – Fiat ma znacznie poważniejszy kontekst. Tu pojawiają się hasła typu: terroryzm, Al-Kaida, irański program rakietowy. W otwartym liście, grupa aktywistów działających przeciwko zbrojeniom Iranu oskarżyła Jennifer Lopez o wspieranie rozwoju nielegalnych programów nuklearnych. Reprezentując koncern Fiat, Lopez popiera działania zbrojeniowe. Chodzi o należącą do Fiata spółkę Iveco, która sprzedaje i dystrybuuje swoje samochody w Iranie. Pojazdy mają ponoć służyć do przewożenia pocisków i wspierać terrorystów,
List z podobnymi oskarżeniami otrzymał również Sergio Marchionne, prezes Fiata.
Z powodu podobnych podejrzeń z interesów z Iranem wycofały się już między innymi Toyota i Kia.
AW