Boją się huraganów, trzęsień ziemi, aktywności słońca, podobnie zresztą jak duża część społeczności. Od tej części jednak różnią się w znaczący sposób. Ich majątek warty jest wiele miliardów funtów. A wraz z pomnażającym się majątkiem przybywa kaprysów. Jedną z takich zachcianek jest budowanie luksusowych bunkrów. - Robią one z ekskluzywnych ulic Londynu ser szwajcarski – stwierdził ostatnio „The Guardian”.
Dlaczego o bunkrach zrobiło się tak głośno dopiero teraz? Tu nie ma znaczenia zbliżająca się data 21 grudnia, lecz pomysł multimilionera Davida Grahama. Postanowił on, że do swojego domu w dzielnicy Knightsbridge dobuduje czterokondygnacyjną piwnicę. Zapytacie: może na przetwory? Oczywiście, że nie. W podziemiach marzą mu się piwnice z winem, basen o powierzchni 14 na 8 metrów, sala balowa, pokoje dla służących i garaż.
Sąsiedzi są tej budowie przeciwni. Ale czym jest ich słowo wobec wielomilionowego majątku? Problem powstawania w ziemi nowych, luksusowych powierzchni, dotyka mieszkańców. Hałas podczas prac powoduje, że zastanawiają się oni nad możliwością prac górniczych lub może nawet obecnością złóż złota? To jednak nie złoto sprawia, że luksusowe schrony tworzone są z taką namiętnością, a paraliżujący miliarderów strach, nie wiadomo jednak czy nie bardziej przed rezygnacją z luksusów niż śmiercią.
Przypadek Davida Grahama, choć wybitnie przesadny, nie jest odosobniony. Wyjątkowo ekskluzywnych bunkrów przybywa w Londynie od kilku lat. Domy na terenie zachodniej części miasta, zamieszkiwane przez zamożniejszych ludzi, rozbudowywane są w głąb ziemi. Pod jej powierzchnią powstają także centra rekreacyjne z kinami, kręgielniami, basenami i ściankami wspinaczkowymi.
Miliarderom można w temacie budowy bunkrów zarzucić wiele rzeczy. Bo czy naprawdę luksus jest potrzebny, by przetrwać? Nawet, jeżeli do zagłady ludzkości dojdzie, bardziej cenne od towarzystwa reszty społeczności będą dla nich baseny i fitness?
W przeciwnym przypadku, a o wiele bardziej prawdopodobnym jest to, że w najbliższych latach do żadnej apokalipsy nie dojdzie, Londyn będzie miał więcej wspólnego ze Szwajcarią, a szwajcarski ser będzie kojarzyć się ze stolicą Anglii, a nie tylko polskimi drogami.
MM