Freeganizm, witarianizm, fleksitarianizm – nowym trendom nie ma końca. Teraz, jak zauważył brytyjski dziennik „The Independent”, przybywa także plastikarian (ang. plasticarians). Na czym polega filozofia ich stylu życia?
Plastikarianizm, w najprostszym tego słowa znaczeniu, to rezygnacja z produktów z tworzywa sztucznego: gotowych dań, kosmetyków w plastikowych opakowaniach, plastikowych pojemników do przechowywania żywności, słomek i wszelkich produktów zapakowanych w folię. Dotyczy to również zabawek, klejów czy nawet sprzętu elektronicznego. W praktyce plastikarianizm wymaga więc samodzielnego wytwarzania wielu rzeczy oraz zmiany nawyków żywieniowych.
Na całym świecie produkcja tworzyw sztucznych wzrosła z 1,5 mln ton w 1950 r. do 245 mln ton rocznie w 2008 r. - mówi Janez Potočnik, komisarz do spraw środowiska. Dlatego produkcję plastiku nadającego się do recyklingu uznaje za niewystarczającą. Konieczne jest ograniczenie wytwarzanie plastiku w ogóle. Większość konsumentów poprzestała na przerzucenia się z foliówek na torby ekologiczne. Plastikarianie, o jakich tu mowa, poszli o wiele dalej. Powód? Troska zarówno o środowisko naturalne, jak i o własne zdrowie.
Chemikalia obecne w tworzywach sztucznych są rakotwórcze, toksyczne i zaburzają gospodarkę hormonalną. Właśnie dlatego jedzenia podawanego w pojemnikach z plastiku odradzono ostatnio kobietom w ciąży. Pod koniec maja ostrzeżenie przed mięsem na tackach pojawiło się także w polskich mediach. Zdaniem specjalistów od żywności szkodliwa jest w nich wkładka z poliakrylanem sodu, w którą wsiąkają soki z mięsa. Jeśli ma ona poucinane krawędzie, wydostaje się z niej żelowa, trująca maź.
Jedną z „plastikarianek” jest Beth Terry, autorka bloga My Plastic Free Life . Do życia bez tworzyw sztucznych nakłonił ją materiał poświęcony plastikowym rzeczom znajdywanym w żołądkach zwierząt morskich. - Spojrzałam na swoje własne życie i zdałam sobie sprawę, że przez moją nieprzemyślaną nadmierną konsumpcję osobiście przyczyniłam się do cierpienia stworzeń, o których istnieniu nawet nie wiedziałam – wyjaśnia na swoim blogu.
Przedmioty wykonane z tworzyw sztucznych lądują nie tylko na wysypiskach śmieci i w lasach, ale również we wspomnianych wcześniej zbiornikach wodnych. Szczoteczki do zębów, kapsle, zapalniczki, plastikowe kubeczki i butelki – nimi „karmią się” także ryby słodkowodne. By temu zapobiec, zdaniem Beth Terry potrzebne jest działanie korporacji wytwarzających plastikowe przedmioty. Jak twierdzi, przełomem jest coraz większa popularność filtrów do wody, z kolei celem – zminimalizowanie ilości plastikowych opakowań.
Czy plastikarianizm ma dzisiaj rację bytu? Nowy trend skazany jest na klęskę czy wręcz przeciwnie – ma szansę przyjąć się i rozprzestrzenić na całym świecie?
MM