Czy potraficie wymienić jakieś modele Lancii? O ile włoska motoryzacja nie jest waszym hobby, to prawdopodobnie powiecie “Delta”.
Mogę się też założyć, że będziecie mieli na myśli model, który zadebiutował na rynku już ponad 30 lat temu, a na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku święcił triumfy w rajdach samochodowych. A tymczasem to nie była ani pierwsza, ani tym bardziej ostatnia Delta.
Pierwsza powstała blisko 100 lat temu, a ta trzecia wjechała do salonów w 2008 roku i mimo kilku prężnych jednostek napędowych, za nic nie przypomina rajdowego hatchbacka sprzed dwóch dekad.
Dziś Lancia stawia na gwiazdy. Delta pojawia się we flotach wożących celebrytów podczas międzynarodowych festiwali. Także w Polsce wizerunek marki wspomagają gwiazdy na miarę naszych możliwości, które w trudzie i znoju jadą przez nasz piękny kraj Deltami, aby zostać wyklepane w jakimś spa (gwiazdy, nie Lancie).
Jednak nasze piękne i sławne Panie za kierowcę Delty inaczej nie wsiądą, chyba że ktoś zaproponuje im ambasadorstwo marki. Tymczasem według danych sprzedażowych Fiat Auto Poland (Lancia podlega Fiatowi), w ubiegłym roku Delta znalazła 273 nabywców!
Samochód do najtańszych nie należy, bo za podstawową wersję przebranego Fiata Bravo przyjdzie nam zapłacić prawie 70 tysięcy złotych. To o 10 (a przy upuście nawet 15) tysięcy więcej niż Bravo z takim samym silnikiem. Ale skoro chcemy robić się na gwiazdę, to odrzucamy wszystkie wersje poniżej 100 tysięcy złotych. Ma być mocny silnik, automatyczna skrzynia biegów, skóra i bajery.
Lancia Delta 1.8 16v TurboJet w wersji Executive zdaje się spełniać te wymogi. Dwustukonny silnik współpracuje z automatyczną skrzynią biegów, więc nie musimy męczyć lewej nogi sprzęgłem. 18-calowe felgi, choć wzór mają ciekawy, słabo nadają się na nasze drogi. Każda dziura to głuchy łoskot przeszywający nasz kręgosłup, nawet wygodnie oparty o skórzany fotel. Nawiasem mówiąc - taką kanapę, jaką Delta ma z tyłu, wielu z nas chętnie zobaczyłoby w swoim salonie. To nie nowoczesne, kubełkowe wynalazki rodem ze sportowych aut, lecz miękkie, pękate siedzisko przywodzące na myśl amerykańskie krążowniki szos z lat 70-tych ubiegłego wieku. Lancia Delta to jeden z samochodów, w których pasażerowi jest lepiej niż kierowcy.
Kierowca musi mocno trzymać się kierownicy, bo przednie fotele (podobnie zresztą jak tylna kanapa) nie mają prawie żadnego podparcia bocznego. Auto prowadzi się poprawnie, a w linii prostej jest nawet całkiem szybkie, ale kosztuje nas to sporo paliwa (około 12-13 litrów na setkę w mieście przy spokojnej jeździe). Ponadto Lancia jest humorzasta. To chyba jedyny samochód testowy w mojej karierze, który mimo dodatniej temperatury nie chciał rano odpalić, a potem gasł. Codziennie rano ta sama historia.
Wersję Executive możemy jeszcze doposażyć m.in. w tzw. asystenta równoległego parkowania. Rozwiązanie znane np. z Volkswagena jest proste w obsłudze, ale we włoskim wydaniu nie budziło zaufania. O ile Volkswagen łamał się idealnie do skrętu i zawsze zostawiał bezpieczny zapas, o tyle Lancia wykonywała manewr brawurowo, na milimetry.
Moim zdaniem ubogo wyposażona Lancia niewarta jest zachodu. Z drugiej strony wersja z zabawkami kosztuje tyle, że trzeba naprawdę mocno wierzyć w gwiazdorski wizerunek Delty.
Cena: od 69 990 zł
Cena testowanego modelu: około 135 000 złotych
MW