Producenci żyletek do golenia znaleźli się w kropce. W minionym roku w krajach rozwiniętych ich sprzedaż spadła o nawet 10 proc. Według agencji Bloomberg winni tej sytuacji mogą być... hipstersi.
Łagodniejsze przepisy dotyczące zarostu w miejscu pracy zrobiły swoje. Brak obowiązującego niegdyś wymogu spowodował, że osoby, które golą się nadal, robią to rzadziej. Codziennie golą się tylko nieliczni mężczyźni. Pozostali zapuszczają brody i wąsy, przyczyniając się tym samym do coraz gorszych wyników finansowych producentów maszynek, żeli, kremów, pianek do golenia i innych produktów pielęgnacyjnych.
Innego zdania niż Bloomberg jest redakcja MSN Money. W jej opinii producenci żyletek sami są sobie winni. Zamiast skupić się na prostych, użytecznych produktach, prześcigają się w niepotrzebnym nikomu innowacjach. Dodatkowe ostrza oraz wibrujące nakładki są nowościami wprowadzanymi na siłę, wcale nie przyczyniającymi się do łatwiejszego pozbywania się owłosienia.
Może czas postawić na farby do brody i wąsów? Taki krok sugeruje agencja Bloomberg. Kto wie, może przypadłyby one do gustu nie tylko hipstersom?
Czytaj też: 10-dniowy zarost dodaje atrakcyjności?
MM