Mimo że praca zdalna nie jest niczym nowym, w ostatnich latach taka forma zawodowej aktywności zaczęła być coraz bardziej popularna. Ma to związek przede wszystkim z ograniczeniem kosztów i wzrostem grupy osób pracujących indywidualnie.
Z danych US Census Bureau wynika, iż w latach 1999 i 2005 liczba ludzi działających na własny rachunek w USA wzrosła o 25,1 proc. W tym samym czasie, liczba osób pracujących w domu raz na jakiś czas podskoczyła o 19,5 proc. W 2005 roku 11 milionów Amerykanów znaczną część lub nawet całą pracę, wykonywało już spoza biura. Średni dochód rodziny wynosił wtedy 63,648 dolarów. Były to osoby z wyższym wykształceniem i stopniem licencjata, głównie po 25. roku życia. Taka tendencja miała miejsce jeszcze przed kryzysem i zmianami gospodarczymi, związanymi z licznymi zwolnieniami.
W Polsce telepraca nie ma jeszcze tak licznej rzeszy zwolenników. W ten sposób zawodowo realizuje się na razie tylko 3 proc. społeczeństwa. O telepracy słyszało wprawdzie 9 z 10 pracowników małych i średnich przedsiębiorstw, jednak tylko co dziesiąty chciałby pracować w ten sposób. Tak wynika z badań, jakie przeprowadziła Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wspólnie z Instytutem Badawczym Millward Brown SMG/KRC w kwietniu 2010. Więcej osób chciałoby od czasu do czasu pracować zdalnie (4 z 10 pracowników małych przedsiębiorstw i co czwarty ze średnich przedsiębiorstw). Inaczej sytuacja wygląda od strony pracodawców. Prawie jedna piąta kadry kierowniczej w ogóle nie słyszała o takiej formie, a co dziesiąty zatrudnia osoby, które czasem pracują zdalnie. Dlaczego? Część osób to tzw. freelancerzy albo właściciele małych firm, którzy zaczynali właśnie jako wolni strzelcy pracujący zdalnie. Nie mają oni oporów jeśli chodzi o tego typu zatrudnienie. Przedsiębiorstwa działające od wielu lat natomiast mogą nie widzieć celu w uelastycznianiu modelu pracy. Poza tym, w Polsce wciąż słabo promuje się benefity, które niesie wdrożenie w firmie telepracy.
EM